Z Gazety Wyborczej:

Wiatr od Hitlersee
 Aleksandra Klich (09-04-02 18:14)

Dla Polaków znak agresji i smierci. Dla mniejszosci niemieckiej - symbol
zolnierskiego bohaterstwa. Zelazny Krzyz podzielil Opolszczyzne

Helga Baron z domu Peters gotowala sobotni obiad, gdy zadzwonil telefon. -
Pani Helgo, widziala pani, co tam jest w Szczedrzyku na pomniku? -
uslyszala glos znajomego dziennikarza z Opola.

Zgasila ogien pod garnkami, wskoczyla do samochodu. Na pierwszy rzut oka
wszystko bylo jak zwykle: na pomniku pod kosciolem swiety Jerzy walczyl ze
smokiem.

- Obeszlam pomnik, zajrzalam od tylu, a tam, rzeczywiscie, Hitlersee.
Przerazilam sie - Helga Baron lapie sie za glowe. - Pojechalam do ludzi z
kola mniejszosci w Szczedrzyku, wzielam Gintera, wiceprzewodniczacego, w
kapciach do samochodu i zawiozlam pod pomnik.

Bylo wpól do piatej, ludzie szli na msze. - Mówie do Gintera: "Do
poniedzialku ma to zniknac". Pokiwal glowa: "Tak, my to zrobimy".

Helga Baron jest przewodniczaca gminnego Towarzystwa
Spoleczno-Kulturalnego Mniejszosci Niemieckiej na Slasku Opolskim i radna
Ozimka - gminy, w sklad której wchodzi Szczedrzyk.

W poniedzialek w szkole, w której uczy niemieckiego, czekali juz na nia
burmistrz i zastepca. Zlapala komórke: - Panie Ginter, to ma za trzy
godziny zniknac.

O wpól do pierwszej, gdy Helga Baron wracala ze szkoly, jedynym sladem po
Hitlersee na pomniku byla cementowa lata.

Niemcy zmieniaja nazwe,a Polacy chca sie pozbyc smoka

68 lat temu nazwe Sczedrzik (ok. 20 km na wschód od Opola) niemieccy
urzednicy zmienili na Hitlersee. Byl rok 1932, tuz po zbudowaniu zbiornika
retencyjnego na rzece Mala Pane (Polacy mówili na nia: Mala Panew).
Mieszkancy Sczedrzika troche krecili nosami, ale nazwe sobie oswoili -
mówili: "hitleszy".

Wkrótce potem lokalni weterani I wojny wybudowali dla swych poleglych
towarzyszy pomnik. Na tablicy wyryto: In Liebe und Dankbarkeit gewidmet
von der Gemeinde Hitlersee (Z miloscia i wdziecznoscia dedykuje gmina
Hitlersee).

16 wrzesnia 1934 r. na odsloniecie pomnika przychodzi cala wioska. Jest
tez funkcjonariusz NSDAP z sasiedniego Ozimka i kilku urzedników z
Berlina.

Lata 50., Opolszczyzna juz polska. Pomnik trzeba wyburzyc. To pomnik
swietego! - protestuja ludzie. Konczy sie na zabetonowaniu napisu
Hitlersee.

1991 r. Na pomniku pojawiaja sie marmurowe tablice z nazwiskami
mieszkanców - zolnierzy Wehrmachtu, którzy zgineli podczas II wojny. Pod
zabetonowanym Hitlersee wykuto slowa: "und DFK Sczedrzik" (kolo
mniejszosci niemieckiej w Szczedrzyku).

2000 r. Mniejszosc niemiecka kaze wyczyscic pomnik woda pod cisnieniem.
Beton na literach Hitlersee puchnie. Niedlugo odpadnie.

Marzec 2002 r. Dziennikarze najezdzaja Szczedrzyk. - Czy to prawda, ze
chcecie wrócic do hitlerowskiej nazwy miejscowosci? - pytaja miejscowych.

Rzecznik straszy prokuratura, a posel broni krzyza

Minelo kilka dni od owej soboty, kiedy Helga Baron nie ugotowala obiadu, a
o Szczedrzyku mówila juz cala Opolszczyzna. Franciszek Marek, profesor,
jezykoznawca z Uniwersytetu Opolskiego, grzmial: "Jako syn tej ziemi
zastanawiam sie, czy Polska zasluguje na Slask, skoro nie potrafi zadbac o
jego polskosc".

Dr Danuta Berlinska, socjolog z Instytutu Slaskiego w Opolu, byla
doradczyni wojewody ds. mniejszosci, przyznala, ze skoczylo jej cisnienie,
a posel Ligi Polskich Rodzin Jerzy Czerwinski zapowiedzial, ze poruszy
sprawe podczas posiedzenia sejmowej komisji mniejszosci.

Czlonkowie mniejszosci niemieckiej bronili sie: - Gdybysmy wiedzieli, ze
taka nazwa na pomniku jest niezgodna z prawem, na pewno bysmy ja
zlikwidowali.

Proboszcz ze Szczedrzyka Henryk Chudoba (pochodzi z Gliwic, od dziesieciu
lat w parafii) w liscie opublikowanym w opolskiej "Gazecie Wyborczej"
przyznal, ze nie dostrzegl w napisie niczego niestosownego: "Bylem
przekonany, ze nalezy do calosci kompozycji, jaka jest pomnik".

Napis widzial tez wczesniej Engelbert Mis, rzecznik mniejszosci
niemieckiej, redaktor naczelny "Schlesisches Wochenblatt", tygodnika
wydawanego w Opolu. - Wiedzialem, ze na tym pomniku jest Hitlersee, ale mi
to nie przeszkadzalo. To byla nazwa historyczna, której nikt nie uzywal -
wzrusza ramionami.

A mieszkancy Szczedrzyka na widok dziennikarza uciekaja: - Zrobiliscie z
nas hitlerowców. A my nie chcemy ani Hitlera, ani Stalina. My som na
Slasku - rzuca starsza kobieta i zamyka drzwi.

W polowie marca wojewoda opolski Leszek Pogan zarzadzil kontrole 20
zolnierskich pomników w okolicach Krapkowic. Okazalo sie, ze na 18
pomnikach urzednicy znalezli: Krzyze Zelazne, tablice z niemieckimi
napisami: "poleglym w drugiej wojnie swiatowej", nazwy miejscowosci
wprowadzone w latach 30. Na kilku nie bylo tlumaczenia niemieckich
napisów.

- To niezgodne z prawem, czyli uchwala Rady Pamieci Walk i Meczenstwa z
1995 r. - orzekl Przemyslaw Nijakowski, rzecznik wojewody. I zapowiedzial:
- Dajemy 30 dni na poprawienie pomników. Potem zajmie sie tym prokuratura.

W Wielki Czwartek, 27 marca wojewoda spotkal sie z Henrykiem Krollem,
poslem Mniejszosci Niemieckiej. We wspólnym oswiadczeniu przyznali, ze sie
nie dogadali: Kroll nie zgodzil sie na usuniecie z pomników Krzyzy
Zelaznych.

Henryk Kroll: - Krzyz Zelazny to nie jest symbol nazistowski, tylko
wojskowy. Jesli komus sie wszystko kojarzy z hitleryzmem, to jego problem.
Pewnie wychowal sie na "Czterech pancernych". Dla nas, Niemców, to jest
odznaczenie wojskowe.

Na Opolszczyznie róznie mówia o pomnikach: zalezy, kto skad pochodzi.

Znany naukowiec (przyjezdny): - Nasi Niemcy maja ciagoty nazistowskie.
Wykorzystuja kazda okazje, by wyciagnac jakiegos Hitlera, Krzyz Zelazny
albo swastyke. W Niemczech staneliby przed sadem.

Intelektualista (pochodzenie niemieckie): - Polacy nas nienawidza.
Rozdmuchuja kazda bzdure, zeby nam udowodnic, ze jestesmy nazistami. A to
oni sa nacjonalistami. Jak sie nie zmienia, nikt ich nie bedzie chcial we
wspólnej Europie.

Bóg byl ze mna, bo jo zech wrócil do dom

Spór o pomniki na Opolszczyznie trwa od dziesieciu lat. Budowane w latach
30. upamietniaja Slazaków, którzy zgineli podczas I wojny (najczesciej
budowe zlecaly wladze Rzeszy), w latach 40. i 50. polscy urzednicy kazali
je burzyc. Zostaly nieliczne: te, które - jak pomnik w Szczedrzyku - mialy
charakter sakralny.

Na poczatku lat 90. okazalo sie, ze wiele zburzonych obelisków przechowano
w stodolach i garazach. Gdy ustawiono je na cmentarzach i przy kosciolach,
do urzedów zaczely plynac skargi. Obeliski razily przybyszy z kresów i
centrum Polski.

By zapobiec konfliktom, w 1992 r. utworzono komisje negocjacyjna.
Przedstawiciele wojewody, sejmiku samorzadowego, mniejszosci niemieckiej i
wyslannik biskupa opolskiego przez kilka miesiecy rozmawiali z tymi,
którzy odnawiali pomniki. Wyjasniali, ze na pomnikach odnoszacych sie do
II wojny nie moze byc inskrypcji slawiacych bohaterstwo poleglych i
symboli militarnych (helm wojskowy, Krzyz Zelazny, bagnety) oraz
niemieckich nazw wprowadzonych w latach 30. w miejsce slowianskich.
Zalecili tez, by obok niemieckojezycznych znalazly sie tablice z napisami
polskimi.

Dr Danuta Berlinska byla wówczas pelnomocnikiem wojewody ds. mniejszosci
niemieckiej. Uczestniczyla w pracach komisji jako obserwator. -
Zrozumialam, z jak róznych perspektyw patrza na II wojne Polacy i opolscy
Niemcy - wspomina. I opowiada anegdote: Sekretarz biskupa tlumaczy
dzialaczom niemieckim niestosownosc hasla "Gott mit uns. Für Volk und
Vaterland" (Bóg z nami. Dla Narodu i Ojczyzny) na pomniku zolnierzy
Wehrmachtu: "Przeciez Bóg nie mógl byc z armia, która podbila Europe i
zostawiala za soba smierc, cierpienia i zgliszcza". Na to mówi starszy
czlowiek: " Jo zech miol pas, a na klamrze napis >Gott mit uns<. I Bóg byl
ze mna, bo jo byl pod Stalingradem i zech wrócil do dom".

Napisu nie usunieto. W 1994 r. ktos oblozyl pomnik oponami i podpalil.

Nalezy sie pamiec i krzyz

Kiedy w 1994 r. sprawdzano, jak zrealizowano wytyczne z porozumien,
okazalo sie, ze tylko na 20 z 44 pomników wprowadzono zmiany. Byly na nich
Krzyze Zelazne, na kilku - helmy zolnierskie i nazwy z lat 30. Do dzis na
kilkunastu pomnikach Krzyze Zelazne pozostaly.

Profesor Joanna Rostropowicz jest filologiem klasycznym, specjalistka od
historii starozytnej na Uniwersytecie Opolskim. Slazaczka, z domu
Smolarczyk. Doradza Mniejszosci Niemieckiej. - Sciganie Slazaków za
pomniki to hanba - uwaza. - Slazacy zawsze byli pacyfistami i nie szli na
te wojne ani chetnie, ani dobrowolnie. Krzyz Zelazny to nasza, slaska, nie
nazistowska, tradycja. To zwyczajny krzyz Panski. Jesli ktos zginal na
wojnie, to nalezy mu sie pamiec i ten krzyz.

- Krzyz Zelazny kojarzy sie w Polsce z najgorszymi zbrodniami:
eksterminacja Zydów, masowymi egzekucjami, traktowaniem Polaków jak
podludzi. Ale Slazacy, którzy byli frontowymi zolnierzami na Zachodzie,
mogli nie wiedziec o okrucienstwie i zbrodniach, które mialy miejsce w
Polsce i na froncie wschodnim - mówi Danuta Berlinska.

Jej rodzina wywodzi sie z Wolynia. Przyznaje, ze wychowano ja w duchu
antyniemieckim: - Dziecko latwo zarazic resentymentem, ale ja sie z tego
wyleczylam.

- Polacy nie rozumieja, ze nasi przodkowie tez cierpieli - denerwuje sie
posel Kroll. - Co zrobil mój 70-letni dziadek Rosjanom, ze zabili go na
progu domu?

Kroll opowiada o ojcu i wujku, których wcielono do niemieckiego wojska
sila.

Krzyz Zelazny, moja tradycja

Krzyz Zelazny, jedno z najslawniejszych niemieckich odznaczen wojskowych,
powstal na poczatku XIX w. Ustanowil go Fryderyk Wilhelm III we Wroclawiu
podczas wojny francusko-pruskiej. Pierwszy krzyz odlano w hucie w
Gliwicach.

Berlinska przypomina, ze komisja negocjacyjna zgodzila sie - z szacunku
dla historii - by na Opolszczyznie Krzyze Zelazne pozostaly na pomnikach z
czasów I wojny. - Ale na wielu pomnikach dodano nowe tablice z data
1939-1945 i nazwiskami zolnierzy Wehrmachtu. W takim kontekscie Krzyz
Zelazny jako odznaczenie wojenne staje sie symbolem nie tylko odwagi na
polu bitwy, lecz takze zbrodni hitlerowskich i jest dla Polaków nie do
przyjecia. Przeciez prawie kazda polska rodzina stracila kogos podczas II
wojny.

Profesor Gerhard Bartodziej (mówi: Slazak niemieckiego pochodzenia), byly
senator Mniejszosci Niemieckiej, na pytanie, czy Krzyz Zelazny trzeba
usunac z pomników, denerwuje sie: - Absolutnie nie! To symbole istniejace
od lat. Tylko w polskiej, zmanipulowanej, antyniemieckiej swiadomosci sa
symbolem wroga.

- Ginie pani czterech synów - mówi Engelbert Mis. - Dostaje pani ostatnia
pamiatke po chlopcach: Krzyz Zelazny, znak, ze meznie zgineli. Dlaczego
takiej matce odbierac prawo do umieszczenia tych krzyzy obok nazwisk?

Krzysztof Wyzdak, wicestarosta opolskiego powiatu ziemskiego, Niemiec z
Tarnowa Opolskiego, przyznaje: - Wrazliwosc ludzi jest rózna: to, co
drazni tych z Wolynia, jest obojetne ludziom ze Slaska.

Czy Hitler zasluguje na upamietnienie?

Dziennikarz z Opola: - Opolscy Niemcy to Wehrmachtkultur. Wychowani w
kulcie zolnierskiej tradycji, nie rozumieja, ze swiat sie zmienia i nikt
nie chce ich Zelaznych Krzyzy.

Dr Berlinska rozumie starych opolskich Niemców: - Oni - w przeciwienstwie
do weteranów II wojny w Niemczech - byli odcieci od dyskusji nad niemiecka
wina. Konflikt o symbole jest konfliktem o stosunek do przeszlosci.

Senator Dorota Simonides, profesor Uniwersytetu Opolskiego, Slazaczka,
pochodzi spod Katowic: - Nie wyobrazam sobie, ze w Niemczech moglaby
pojawic sie nazwa "Hitlersee" na pomniku i tlumaczenie, ze nie
wiedzielismy, ze to jest niezgodne z prawem. Cóz to oznacza? Ze gdyby nie
bylo zakazu, to Hitler zasluguje na upamietnienie?

Pawel, student Uniwersytetu Opolskiego, przedstawia sie jako Paul -
autochton. Jest dumny z dziadka - zolnierza Wehrmachtu. W portfelu trzyma
jego zdjecie w niemieckim mundurze: - To zludzenie, ze problem zniknie,
gdy wymra starzy. Dla mnie i moich kolegów jest obrazliwe, gdy ktos powie
o nas: Polacy.

Teraz skinheadzi krzycza: Slask Opolski zawsze polski

Prof. Rostropowicz: - Awantura o pomniki to dowód, ze pod przykrywka
opowiesci o modelowym regionie pogranicza, na Opolszczyznie klebia sie
konflikty. Zyjemy obok siebie, nie ze soba.

Barbara, córka Helgi Baron, ukonczyla germanistyke na Uniwersytecie
Slaskim. - Zaczelam studia w Opolu, ale nie moglam zniesc uwag, ze niby
Niemka, a nie zna jezyka. A jak ja moglam znac literacki niemiecki, skoro
w domu mówimy gwara? No i te szepty: Niemra.

Trzy lata studiowala literature w Bochum. Wrócila do Opola i spotkala
Grazyne Szewczyk, profesor literatury niemieckiej, swoja dawna
wykladowczynie. Szewczyk, córka poety i tlumacza literatury niemieckiej
Wilhelma Szewczyka, namówila Barbare, by dokonczyla studia w Katowicach.
Barbara napisala prace magisterska o malej ojczyznie w twórczosci Horsta
Bienka. Codziennie dojezdza do liceum w Opolu, uczy niemieckiego. Mówi, ze
ciagle zle sie czuje. Dlaczego? Wylicza:

Bo nauczycielki mówia: znowu musze isc uczyc te male gebelsiki.

Bo w telewizji Polacy rzucaja sniezkami w Hannawalda.

Bo ksiadz prosi podczas mszy: Módlmy sie za nas wszystkich, Polaków.

Bo ktos napisal na murze poczty w Ozimku: Kroll raus do Niemiec.

Bo ciagle sie nas czepiaja. Chocby o to Hitlersee.

- Znam piec jezyków, jestem wyksztalcona, jestem Europejka. Ale z
niemieckim pochodzeniem w Polsce nie mam szans. Zawsze bede gorsza - mówi
Barbara.

Gerhard Bartodziej tez sie zle czuje na Opolszczyznie: - Trudno znalezc mi
z Polakami wspólne wartosci. Tutaj ciagle uprawia sie wojne o polskosc.
Wszystko musi byc tutaj prastare piastowskie, polskie na 150 procent.

Berlinska dziwi sie: - Na poczatku lat 90. zdarzaly sie przypadki
agresywnych zachowan wobec Niemców. Byla to reakcja na antypolskie
resentymenty, próby kwestionowania granic i organizowania plebiscytu co do
przynaleznosci Slaska. Ale dzis nawet skinheadzi na Górze sw. Anny nie
krzycza: "Niemcy do Niemiec", ale: "Slask Opolski zawsze polski".

Przyczyn zlego samopoczucia Niemców nie rozumie tez senator Dorota
Simonides: - Jak moga czuc sie w Polsce zle, skoro od 12 lat maja istotny
wplyw na zycie spoleczne? Uczestnicza w sprawowaniu wladzy w województwie
opolskim na kazdym szczeblu - w 28 gminach sposród 72, w 5 powiatach z 11,
a takze sa nadreprezentowani w sejmiku województwa dzieki
zdyscyplinowanemu elektoratowi. Maja swoich burmistrzów, wójtów,
starostów, wicemarszalka województwa i czlonka zarzadu,
wiceprzewodniczacego sejmiku.

- Gdy slysze o przesladowaniach opolskich Niemców, pytam: czy Niemców
przesladuje ich wójt - przedstawiciel TSKN? - dodaje Berlinska.

Zona Henryka Krolla, Grazyna, jest Polka z kresów. Maja troje dzieci.
Najstarsza córka studiuje w Niemczech prawo. - Gdy pytaja o przyklady
szykanowania - nie wiem, co powiedziec. Bo jak opowiedziec szepty za
plecami, niezrozumiale odmowy zatrudnienia i awansu? A czym innym niz
szykanowaniem jest ta cala sprawa z pomnikami? - pyta Kroll.

Czy jego dzieci zostana w Polsce? - Nie wiem. Ale gdy Polska nie wejdzie
do Unii, nie bedziemy mieli tutaj czego szukac.

Mieszanie w diabelskim kociolku

Opolszczyzna przezyla w XX w. dwie wielkie zmiany nazw. W latach 30.
Niemcy zmieniali slowianskie nazwy na niemieckie, po wojnie Polacy
przemianowali je na polskie. Jesli Sejm i Senat zaakceptuja ustawe o
mniejszosciach (prace nad nia trwaja), na drogach Opolszczyzny pojawia sie
drogowskazy z dwujezycznymi nazwami: niemiecka i polska, ale nazwa
niemiecka nie bedzie mogla pochodzic z lat 30. Jezyk niemiecki zostanie
uznany na Opolszczyznie za jezyk urzedowy - bedzie mozna sie nim
poslugiwac w biurach, sadach, prokuraturach.

Z badan Berlinskiej wynika, ze 60 proc. Polaków z Opolskiego jest
przeciwnych zapisom ustawy (kilka lat temu niechetnych bylo az 80 proc.
respondentów). - Mamy pewna nadwrazliwosc na nazwy dwujezyczne. Polakom
niemieckie i rosyjskie nazwy kojarza sie z zaborami i okupacja. Nie
dostrzegaja, ze wprowadzenie podwójnych nazw bedzie suwerenna decyzja
Polaków, a dwujezyczne nazwy i jezyk niemiecki, jako pomocniczy w
urzedach, beda przejawem woli wiekszosci, by uszanowac prawo mniejszosci
do wlasnej tozsamosci - komentuje Berlinska.

Pesymistka jest tez senator Simonides. Mówi, ze ani Polacy, ani
mniejszosci nie sa przygotowane do ustawy. - Popieram ja, ale obawiam sie,
ze jej wprowadzenie moze stac sie zródlem napiec.

Helga Baron zaklina sie, ze nikt nie chce powrotu do hitlerowskich nazw. -
Ale ludzie maja tutaj metryki, z nazwa Hitlersee. To jest historia i nie
da sie jej wymazac. Tak jak nie da sie zasypac Jeziora Turawskiego i
zlikwidowac autostrad, choc powstaly w czasach Hitlera.

Z internetowej listy dyskusyjnej: "Krzyze i Hitlersee to mieszanie w
diabelskim kociolku. Lepiej byloby dla Niemców, gdyby ustapili, bo Polacy
nie chca niemieckich nazw i nie lubia niemieckiego. Kazde dotkniecie spraw
narodowych boli jak diabli. A kazdy powód jest dobry, by napasc na
mniejszosc".

Trzy lata temu dyrektor wydzialu spraw obywatelskich urzedu wojewódzkiego
Stanislaw Skakuj mówil "Gazecie Wyborczej", ze ustawa o mniejszosciach nie
jest potrzebna: "Kazda ustawa bedzie im praw dodawala, a nie odejmowala. A
jak bedziemy im dodawac, to czesc Polaków moze sie zle poczuc. I to
spowoduje napiecia spoleczne".

Od 25 lat arcybiskupem opolskim jest ks. profesor Alfons Nossol, Slazak z
Brzezca. Niemcy i Polacy mówia o nim: jedyny autorytet Opolszczyzny: -
Nasz region to pojednana róznorodnosc - mówi arcybiskup. - Amalgamat
tradycji slaskiej, Kresów Wschodnich i Polski centralnej.

Gdy pytam o Szczedrzyk, zamysla sie: - Zycie nie daje nic za darmo. Za te
róznorodnosc trzeba placic. Ale cierpienia to zjawiska przejsciowe.

Arcybiskup mówi, ze juz nie odbiera anonimowych telefonów, coraz rzadziej
przychodza napastliwe listy. Zniknely z murów hasla: Nossol do Niemiec.

Wszystko przez ten wiatr

Helga Baron (rocznik 1941) uczy niemieckiego. Jest w zarzadzie gminy.
Glosowalo na nia najwiecej mieszkanców Ozimka: - Nigdy nie wstydzilam sie,
ze jestem Niemka. Nie dam sie spolonizowac. Moi przodkowie byli Niemcami.

W gminie mieszka 25 tys. ludzi. W miescie wylacznie przyjezdni. We wsiach
wiekszosc to autochtoni. Z wyjatkiem Grodzca - tu na miejsce wysiedlonych
Czechów przyjechali kresowiacy.

Siedzimy w domu Baronów w Dylakach niedaleko Szczedrzyka. Ciezkie meble,
pianino, od Jeziora Turawskiego wieje cieply wiatr. Helga Baron: -
Wszystkie nieszczescia przez ten wiatr. Jest wilgotny i wieje za czesto.
Powialo i beton odpadl. I pokazalo sie to Hitlersee. Kazemy kamieniarzowi
to slowo wyczyscic. Zeby litery zniknely. Na zawsze.

Jak to zrobiono w Górnej Adydze?

Zamieszkana glównie przez ludnosc niemieckojezyczna Górna Adyge, czyli
poludniowy Tyrol, w 1919 r. przylaczono do Wloch. Austriacy buntowali sie
przeciwko italianizacji: burzono wloskie pomniki, dochodzilo do linczów i
bójek. W konstytucji z 1948 r. Wlosi zagwarantowali Tyrolowi autonomie, a
jezyk niemiecki zyskal miano urzedowego. Uprawnienia te rozszerzono w 1970
r. To znacznie zmniejszylo tendencje separatystyczne wloskich Austriaków,
dazacych do ponownego polaczenia z Austria.