Parlament baskijski żąda od Madrytu pełnego samorządu


Maciej Stasiński (11-07-02 18:24)

Parlament baskijski ma dziś przegłosować ultimatum pod adresem rządu hiszpańskiego. Jeśli Madryt w ciągu dwóch miesięcy nie powie, kiedy odda Baskom pełnię władzy samorządowej, rząd baskijski sam ją sobie weźmie. To zamach na konstytucję, szantaż i prowokacja - odpowiada Madryt

W Madrycie i Bilbao wrze od poniedziałku, kiedy to lokalny rząd umiarkowanych nacjonalistów pod przywództwem Juana Jose Ibarretxe zgłosił projekt przyszłego baskijskiego samorządu. Żąda w nim od Madrytu wypełnienia do końca obecnego Statutu Autonomicznego z 1979 r. Czyli przekazania rządowi w Bilbao pozostających jeszcze pod kontrolą rządu centralnego 37 dziedzin polityki, prawa i gospodarki, m.in. ubezpieczeń społecznych, zasiłków dla bezrobotnych, banków, zarządu autostrad i lotnisk czy więzień i turystyki. Madryt ma na to dwa miesiące. Jeśli tego nie zrobi, rząd baskijski sam sobie te uprawnienia przyzna. Projekt przewiduje ponadto opracowanie nowego statutu samorządowego dla Kraju Basków oraz "skorzystanie z prawa do samostanowienia przez naród baskijski". Oznacza to rozciągnięcie granic Kraju Basków na Nawarrę oraz baskijskie prowincje Francji.

Politycy rządzącej Krajem Basków koalicji umiarkowanych nacjonalistów i komunistów PNV-EA-IU otwarcie mówią, że baskijska autonomia wyczerpała się i że zmierzają w stronę niepodległości.

Prawicowy rząd Jose Marii Aznara zareagował najostrzej jak mógł. Ostrzegł, że krok rządu baskijskiego to szantaż, prowokowanie rozłamu wśród mieszkańców Kraju Basków, z których tylko ok. 30 proc. życzyłoby sobie niepodległości i łamanie konstytucji. Zapowiedział, że nie zniesie żadnej jednostronnej uzurpacji władzy przez rząd baskijski. Podobnie kategorycznie wypowiedziała się opozycyjna partia socjalistyczna, która krok rządu lokalnego określiła jako "szaleństwo".

Dodatkowym powodem wzburzenia rządu i socjalistów było to, że do przyjęcia projektu w parlamencie baskijskim rząd umiarkowanych nacjonalistów Ibarretxe potrzebował co najmniej wstrzymania się od głosu radykalnych nacjonalistów z partii Batasuna, która jest politycznym i legalnym ramieniem terrorystów separatystycznej organizacji ETA. Batasuna żąda wprost utworzenia nowego państwa Euskal Herria złożonego z oderwanych od Hiszpanii trzech prowincji Kraju Basków, niewchodzącej w jego skład Nawarry, a także zabranych Francji prowincji baskijskich. Rzecznik Batasuny, były członek ETA Arnaldo Otegi nie krył radości: - Ten projekt spełnia wszystkie nasze minimalne wymagania.

Batasuna, która w 75-osobowym parlamencie baskijskim ma siedmiu posłów, wkrótce może zostać zdelegalizowana. Walkę przeciw ETA i jej rzecznikom prowadzi od lat najsławniejszy hiszpański sędzia śledczy Baltasar Garzon. Garzon dowodzi, że Batasuna stanowi publiczne i finansowe zaplecze terrorystów z ETA i wini ją na równi z ETA za zniszczenia powodowane terrorem. W zeszłym tygodniu zajął na poczet odszkodowań za straty materialne terroru 24 miliony euro zgromadzone na wszystkich kontach Batasuny w hiszpańskich bankach. Wcześniej Garzon delegalizował jej poprzedniczki - Herri Batasuna i Euskal Herritarrok - ale radykałowie za każdym razem odradzali się legalnie pod nową nazwą. Radykalni nacjonaliści z Batasuny i ETA zgodnie domagają się wypowiadania posłuszeństwa prawu i państwu hiszpańskiemu, które uważają za okupanta. Zachęcają do ignorowania policji, nieposługiwania się językiem hiszpańskim, prowadzą własne spisy "prawdziwych Basków" oraz wydają baskijskie dowody osobiste. Jej młodzieżowe bojówki Segi, Haika i Jarrai sieją "miękki" terror uliczny wśród przeciwników niepodległości. Grożą im pobiciem lub biją, zmuszają do wyjazdu z Kraju Basków, demolują lub wysadzają w powietrze ich sklepy, bary czy samochody. Posłowie i radni z partii nienacjonalistycznych żyją w strachu przez zamachami ETA lub napadami bojówek i mają stałą ochronę policyjną, podobnie jak profesorowie, pisarze, dziennikarze publicznie zwalczający terror i separatyzm.



Hiszpański minister administracji publicznej Javier Arenas oświadczył wczoraj, że faktyczny "sojusz rządu baskijskiego z rzecznikami terroru" oznacza, że terroryzm "sięga instytucji demokratycznych Kraju Basków". Baskijski lider rządzącej w Madrycie Partii Ludowej (PP) Carlos Iturgaiz oznajmił, że jest to próba "narzucenia społeczeństwu baskijskiemu programu, którego nigdy nie poparł w demokratycznym głosowaniu".

Jeśli parlament baskijski przegłosuje dzisiaj ultimatum, współpraca rządu madryckiego z baskijskim w ramach demokratycznych instytucji hiszpańskiego państwa przerodzi się w zimną wojnę.

 

Zrodlo: Gazeta.pl