Emigranci nie powinni odczuwać, że w ojczystym kraju są traktowani tak jak cudzoziemcy

Zachęta dla Polaków

JAN NOWAK-JEZIORAŃSKI

Co trzeci Polak żyje poza granicami kraju. Tak licznej diaspory nie ma żadne inne państwo. Przy odpowiedniej polityce może ona być, i już była, jednym z najcenniejszych instrumentów polskich wpływów w skali światowej. W żywotnym interesie Polski leży zatem wzmocnienie więzi między skupiskami na obczyźnie i krajem. Można to zrobić na dwa sposoby. Po pierwsze, państwo polskie, nie uznając formalnie podwójnego obywatelstwa, będzie tolerować ten status. Po drugie, może zostać na nowo opracowana Karta Polaka.

W czasie ubiegłej kadencji sejmowej sprawa podwójnego obywatelstwa dla polskiej diaspory wywołała niepotrzebny konflikt między Polonią a krajem. Chodziło nie tylko o następstwa ustawy dla Polaków na obczyźnie, w zależności od tego, gdzie żyją, ale także o to, że komisja sejmowa w ogóle nie zasięgała opinii i nie wysłuchała działaczy polskich w ich krajach osiedlenia i nie zapoznała się z ustawodawstwem tych krajów i możliwymi następstwami tej ustawy dla Polaków rozproszonych po świecie. Według projektu ustawy Polak stawał się obywatelem Polski automatycznie, jeśli jedno z rodziców było polskiego pochodzenia. Natomiast zrzeczenie się obywatelstwa wymagało zgody prezydenta RP. Obywatelstwo nie może być nikomu narzucane siłą przez prawo. Każdemu Polakowi żyjącemu poza krajem powinno przysługiwać prawo wyboru. Traktowanie Polaka jako poddanego, czyli przedmiotu prawa, budziłoby ludzki sprzeciw i alienację Polaków żyjących poza granicami państwa polskiego. Burza, którą projekt wywołał, sprawiła, że ustawa dotycząca podwójnego obywatelstwa i projekt Karty Polaka zostały odłożone do następnej, obecnej kadencji sejmowej i będą rozpatrywane na nowo.

 

Potrzeba debaty

Sprawa jest na tyle ważna, że wymaga debaty publicznej. Jedna trzecia narodu żyje poza granicami kraju. Żadne państwo, nie wyłączając Izraela, nie ma w świecie tak licznej diaspory. Przy odpowiedniej polityce może ona być, i już była, jednym z najcenniejszych instrumentów polskich wpływów w skali światowej. Oczywiście nie każdy Polak z pochodzenia albo z urodzenia odgrywa rolę ambasadora swego kraju. Społeczność polska jest zróżnicowana. Ci, którzy urodzili się na obczyźnie w drugim albo w trzecim pokoleniu, nie znają często języka i przeważnie nie czują się już Polakami, ale zachowali poczucie dumy ze swego pochodzenia i sentyment dla kraju przodków. A wojenna emigracja żołnierska w swoim żarliwym patriotyzmie nie ustępowała w niczym swej poprzedniczce, emigracji polistopadowej, zwanej Wielką.

W żywotnym interesie Polski leży wzmocnienie więzi między skupiskami na obczyźnie a Polską. Szczególne znaczenie ma Polonia w Stanach Zjednoczonych, która w amerykańskich kołach politycznych oceniana jest, może nawet przesadnie, jako poważny blok wyborczy, i ma możliwości oddziaływania na politykę supermocarstwa. W interesie Polski leży więc prowadzenie takiej polityki, która wzmocniłaby związki Polonii z Polską. Nic nie służy lepiej temu celowi niż częste odwiedzanie Polski. Aby do tego zachęcić, potrzebne jest usunięcie wszelkich utrudnień i formalności wjazdowych i wyjazdowych. Chodzi o to, by emigrant albo potomek emigranta nie odczuwał, że jest w swoim ojczystym kraju traktowany tak jak cudzoziemiec.

 

Dwa paszporty

Są dwa rozwiązania problemu. Pierwsze: państwo polskie nie uznaje formalnie podwójnego obywatelstwa, ale toleruje ten status. Każdy może nosić w kieszeni dwa paszporty, jeden polski i drugi amerykański, brytyjski czy jakikolwiek inny. Zależnie od tego, co mu bardziej odpowiada, pokazuje przy przekraczaniu granicy jeden albo drugi dokument. I zależnie od tego zyskuje w Polsce status cudzoziemca albo obywatela polskiego. Nie może jednak w czasie pobytu w kraju posługiwać się na przemian jednym albo drugim, polskim albo obcym dokumentem. Oczywiście prawo nikogo nie może dyskryminować. Musi być stosowane także wobec obywateli polskich innej narodowości zamieszkałych w Polsce. A więc na przykład Niemiec z Opola albo Ukrainiec z Przemyśla mogą uzyskać oprócz paszportu polskiego także paszport niemiecki albo ukraiński, czyli korzystać równocześnie z praw obywatela Polski i Niemiec albo Polski i Ukrainy. Stworzyłoby to taką sytuację, że np. Związek Wypędzonych zrzeszający Niemców, którzy nie pogodzili się do końca z obecnymi granicami, mógłby rozciągać swą działalność na mniejszość niemiecką w Polsce, korzystającą z podwójnego obywatelstwa. Dotychczas sądy polskie odrzucały rejestrację Związku Wypędzonych, wychodząc z założenia, że Rzeczpospolita nie uznaje podwójnego obywatelstwa i Związek Wypędzonych jest organizacją obcych obywateli. Mniejszości narodowe stanowią dziś łącznie nie mniej niż 3 proc., nie więcej niż 4 proc. ludności. Jednak konflikty dotyczące lojalności państwowej w wypadku uznania de facto podwójnego obywatelstwa nie leżą w interesie Polski.

Przystąpienie Polski do Unii Europejskiej zniesie odrębność paszportową, ale Unia nie wtrąca się do ustaw regulujących sprawę obywatelstwa. Najważniejsza jest sprawa Polaków zamieszkałych w państwach, które do Unii Europejskiej należeć nie będą, a nie powinni być odcinani granicą paszportową i wizową od swego kraju.

 

Zły przykład Węgier

Alternatywą podwójnego obywatelstwa byłaby Karta Polaka. Nie należy wyciągać wniosków ze złego przykładu, jaki stworzyli Węgrzy. Karta Węgra nadaje przywileje finansowe obywatelom państw ościennych narodowości węgierskiej. Powstałaby sytuacja, w której obywatelowi kraju ościennego opłaciłoby się przyznanie się raczej do narodowości węgierskiej niż słowackiej, rumuńskiej czy austriackiej. Dla sąsiadów Węgier tego rodzaju uprzywilejowanie jest nie do przyjęcia. Natomiast Karta Polaka nie wiązałaby się z żadnymi świadczeniami ze strony państwa. Zastępowałaby po prostu polski paszport.

Uprawniałaby do automatycznego uzyskiwania za jej okazaniem wizy przy przekraczaniu granicy i upoważniała do bezterminowego pobytu w kraju. Karta Polska zapewniałaby niektóre prawa obywatela, np. przy nabywaniu i zbywaniu ziemi i nieruchomości. Wprowadzenie Karty Polaka nie obciążałoby zatem skarbu państwa oprócz nieznego zmniejszenia wpływów z tytułu opłat za paszporty i wizy, pobieranych od cudzoziemców. Ponieważ Polacy na obczyźnie nie płacą polskich podatków, więc posiadacze Karty Polaka nie mieliby prawa do korzystania ze świadczeń społecznych w Polsce.

 

Dowodem postawa i działalność

Najważniejsze byłoby właściwe ustalenie, kogo należy uważać za Polaka. Odpowiedź może być tylko jedna. Tylko tego, kto swą postawą i działalnością daje dowód, że uważa się za Polaka. A więc emigrantów lub potomków emigrantów, którzy należą albo do polskiej parafii, albo do jakiejkolwiek spośród uznawanych organizacji polonijnych. W wypadku Stanów Zjednoczonych przynależności do parafii podstawowym kryterium byłoby członkostwo w Kongresie Polonii, organizacjach kombatanckich, polskich placówkach naukowych lub też inna działalność świadcząca o poczuciu polskości. Przyjęcie takiego kryterium stworzyłoby zachętę do zrzeszania się elementu polskiego rozproszonego w obcym żywiole, a tym samym zwolniło tempo zaniku polskiej odrębności etnicznej. Karta Polaka rozwiązałaby problem Polaków za Bugiem, zamieszkałych na Litwie, Białorusi, Ukrainie i w Rosji. Byłaby wyjściem z sytuacji dla Polaków na obczyźnie, którzy ze względu na zawód albo ustawodawstwo kraju osiedlenia muszą unikać podwójnego obywatelstwa i podwójnego paszportu.

Warto chyba, by ustawodawcy wzięli tę propozycję pod rozwagę.

 

Zrodlo:   Rzeczpospolita